Witam. Z racji ważnej rocznicy postaram się dość ciekawie opisać wydarzenia z czasów Wojny Obronnej. Codziennie będę starał się zamieszczać informacje na temat wydarzeń z danego dnia.

Wydarzenia z pierwszego dnia wojny raczej wszyscy znają, więc dzisiaj pozwolę sobie opisać nieco "potencjał" polskiego wojska.

 

 

Przede wszystkim nasze wojsko, przy ilości sprzętu jaki posiadało poradziło sobie całkiem nieźle. Przez całe 20 lecie międzywojenne nasze wojsko było przygotowywane na agresję ze strony ZSRR. Stąd tyle jednostek kawaleri, hydroplanów i rozwój flotylli rzecznej. Wbrew tym bzdurom, jakie często można usłyszeć, nasza kawaleria była w stanie niszczyć czołgi, a przynajmniej była do tego szkolona. Często kawaleria miała w składzie działa ppanc. 37mm. W przypadku agresji ZSRR potrzebowaliśmy armii, która byłaby w stanie sprawnie przemieszczać się przez lasy, bagna, ale i otwarte tereny, więc kawaleria była do tego idealna. Bardzo ważną częścią naszej armii była flotylla rzeczna. Swoją potegę flotylla pokazała w czasie wojny polsko bolszewickiej. W planach mieliśmy zbudowanie nawet lotniskowca rzecznego. Bagna i rozlewiska na wschodzie naszego państwa nie bez powodu nazywane były morzem pińskim. Prawie żadnych dróg, a znaczna część transportu odbywała się rzekami. 

Nasza piechota była dobrze uzbrojona. W trakcie wybuchu wojny do żołnierzy, z magazynów dotarło trochę ponad 7 tysięcy karabinów ppanc. Urugwaj (większość źródeł podaje około 3500, ale w rosyjskim muzeum znajduje się egzemplarz z numerem 7tys. coś. O powszechności tej broni świadczy także fakt, że łuski z niej pochodzące można znaleźć w miejscach nic nie liczących się potyczek, często nawet w takich, gdzie piechota polska nie brała udziału, a zamiast niej walczyła artyleria, bądź kawaleria). Pocisk (nie mylić z nabojem) mimo małego jak na karabin ppanc kalibru (7,92), był bardzo skuteczny. Jego skuteczność zapewniał ołowiany czubek (dzięki temu pociski te prawie nie rykoszetowały), oraz długa łuska naboju (im większa łuska, tym więcej materiału miotającego, a im więcej MM, tym większa prędkość i moc uderzenia pocisku). 

Nabój 7,92x107mm

Podczas gdy inne państwa używały większych kalibrów (np. 11,43mm, 13,25mm, 20mm), które nie zawsze były skuteczne, my produkowaliśmy w wielkiej tajemnicy nasz Urugwaj. Karabiny dla zmyłki przetransportowano do magazynów w pudełkach opisanych jako sprzęt optyczny. Nazwa Urugwaj miałabyć kolejną zmyłką, jakoby miał to być karabin eksportowany do Urugwaju. 

 

O ile całe nasze wojsko nastawione było na atak ze strony ZSRR, to pod koniec dwudziestolecia międzywojennego przypomnieliśmy sobie o Niemcach. Efektem tego są linie bunkrów na zachodzie Polski. Bunkry te wbrew pozorom są bardzo ciekawymi konstrukcjami. O ile bunkry do mniej więcej 1938 miały pewne cechy wspólne (łącznie z tą cechą, że niemcy znali dokładne ich położenie), o tyle bunkry, których budowę rozpoczęto po 1938, miały całkiem nowe wyposażenie, które niestety zaginęło. Przykładem może być tutaj osłona KM, która sama wyprowadzała gazy na zewnątrz bunkru. O bunkrach postawionych po 1938 Niemcy na szczęście nie słyszeli, więc wielokrotnie chcąc ominąć znane im umocnienia, natykali się na umocnienia o wiele lepsze. W naszych fortyfikacjach ciekawym rozwiązaniem jest to, że przed bunkrami powstawały zalewy, które miały utrudnić przejście wrogich wojsk. Ciekawostką w przypadku naszych bunkrów jest też to, że bunkry artyleryjskie ostrzeliwały przez długi czas niemieckie miasta :) 

O czołgach raczej nie muszę pisać, ale chciałbym wspomnieć o naszym czołgu rozpoznawczym TKS. Była to tak dobra konstrukcja, że na jej podwoziu powstało wiele wersji rozwojowych, które niestety pozostały tylko w fazie prototypu. Przykładowo TKS-W, który miał kadłub TKS, a na nim zamontowaną wieżę. Oprócz tego posiadaliśmy nasze "działa samobieżne" - TKS-D, które miałybyć raczej transporterami armat ppanc. 37mm. Oprócz tego na TKS montowano w celach testowych różne rodzaje NKM. 

Porównanie TKS z Pzkpf IV ausf D (lub C, słabo widać, czy stanowisko kierowcy jest wysunięte, czy nie jest) 

Teraz kolej na lotnictwo. Wybuch wojny zastał wiele naszych jednostek lotniczych w trakcie ich modernizacji. Z tego powodu używaliśmy wiele przestarzałych hydroplanów, jak naprzykład stare włoskie Fiaty, czy niemieckie Fokkery, albo przestarzałe Lubliny. Nasz podstawowy samolot myśliwski - PZL. P11c był tak wolny, że nie mógł osłaniać nowoczesnych bombowców "Łoś", ani ścigać niemieckich Ju87. Mimo tej wady posiadał pare plusów, jak naprzykład duża wytrzymałość na ostrzał z karabinów. Często goniąc nieprzyjacielskie bombowce, nasze jedenastki były ostrzeliwane z karabinów pokładowych. Kule te nie były w stanie sięgnąć pilota, jeśli ten umiejętnie leciał. Często w przypadku trafienia w silnik jedenastka mogła lecieć dalej. Kolejnym plusem jest duża zwrotność. W pojedynkach kołowych messershmitty nie miały praktycznie szans - jedenastka mogła robić ciasne koła, lub jeśli siedziała na ogonie, mogła ścinać zakręty. O Karasiu i Łosiu raczej nie muszę wspominać, aczkolwiek każdy z nich miał jakiś fajny bajer, który ściągnęli inni :/ Przykładowo Karaś miał mieć wysuwane stanowisko CKM, pod kadłubem. W przypadku Łosia ciekawostką jest wyposażenie załogi, którą wyposażano w specjalne "chełmofony"(Hauba lotnicza wz.38) - w '39 raczej nie było czegoś takiego na wyposażeniu żadnego wojska. Potem pomysł ściągnęli amerykanie.

 

Tutaj wyraźnie widać załogę wyposażoną w hauby lotnicze:

 

Ogólnie, gdyby pierwsze uderzyło ZSRR, to my z łatwością byśmy ich zatrzymali, a następnie przeprowadzili prawdopodobnie skuteczną kontrofensywe i nie są to bajki. Zwrócić należy uwagę na fakt, że rosjanie mieliby problemy z zaopatrzeniem (nasza flotylla rzeczna z pewnością byłaby w stanie pokonac ich flotylkę), problemy z samolotami (piloci na I-16 często narzekali na fakt, że nie wysuwa im się podwozie, a jak się wysunie podczas dziesiątej próby, to jest cud i Stalin czuwa nad pilotem). Do problemów z samolotami warto dodać, że w przypadku naszej ofensywy prawdopodobnie byłoby tak jak w 1941, kiedy Niemcy zaatakowali ZSRR - większość samolotów radzieckich zostałaby zniszczona na lotniskach. Kwestia broni pancernej wygląda z kolei tak, że mimo iż do jednostek radzieckich trafiły T-34, to były to czołgi tajne i często nawet dowódcy nie wiedzieli co za sprzęt im podesłano. Z tego co pamiętam pierwszych czołgistów do T-34 zaczęto szkolić w 1939, a do tego nie było ich jakoś za specjalnie dużo. Także ZSRR dysponował głównie T-26 i czołgami z serii BT, które w porównaniu z naszymi pojazdami (7TP, 9TP, a nawet TKS, czy Vickers) wypadają śmiesznie. Warto dodać dużą wadliwość radzieckiego sprzętu. A i nasza marynarka :) Otóż w planach mieliśmy zaraz na początku rosyjskiego ataku, zaminowanie ich portów na Bałtyku i to praktycznie miało starczyć. Jeśli jakimś jednostą udałoby się przedrzeć przez miny, u wyjścia takich pól miały czekać nasze łodzie podwodne :) 

 

Ogólnie, gdyby Hitler poczekał do tego 1942, nasze lotnictwo byłoby niemalże doskonałe (PZL Lampart, Wilk itd.), na wyposażeniu mielibyśmy lepsze czołgi (10TP), więcej rodzimych karabinów (wz.29), być może zmodernizowane chełmy wz.31 (cały czas trwały prace nad nowymi chełmami, aczkolwiek wz.31 nie były złe, a nawet bardzo dobre pod względem kamuflarzu), więcej dział rodzimej produkcji (37mm, 76mm, 100mm, 155mm) i być może nawet pistolety maszynowe Mors :)

 

Kiedy zobaczyłem wyposażenie czeskiego wojska (bunkry w Nahodzie, polecam), to pomyślałem, że gdybyśmy my mieli to samo co Czesi i do tego w tej samej ilości, to po agresji Niemiec w pare miesięcy dotarlibyśmy do Berlina. 

 

 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież